wtorek, 26 kwietnia 2016

Słodka pyra

Wczoraj po raz pierwszy w życiu próbowałam batatów, czyli słodkich ziemniaków.
Po pierwsze ale te warzywa, w stanie surowym, są twarde. Praktycznie musiałam iść po tasak (szeroki nóż szefa kuchni) by je pokroić na półksiężyce. Po drugie, wnętrze batatów wygląda dokładnie tak jak marchewka, ale nie pachnie niczym. Po trzecie - po upieczeniu (ja z przyprawami, które dodaję zazwyczaj do pieczonych ziemniaków) smakuje jak nasze polskie ziemniaki, po mocnym przemarźnięciu. Bez szału, kompletnie. Wręcz, chyba więcej ich nie kupię, bo były dla nas jednak zbyt słodkie, jako dodatek do obiadu. Słyszałam jeszcze o zupie z batatów, która ma przypominać nieco zupę-krem z dyni. No w takiej formie będzie jeszcze do zaakceptowania. Jeśli dodam wystarczająco dużo curry, imbiru, chilli i mleczka kokosowego ;)

Wolne dni

Na horyzoncie pojawiła się wizja krótkiego wypoczynku. Nosi coroczną nazwę - Majówki, czyli kilku wolnych dni, podczas których przeważnie się człowiek relaksuje. Wówczas to Polacy chętnie wynurzają się na łono natury, by grillować.


Ja takich planów aktualnie nie mam, ale co przyniesie los, to się zobaczy. Jedno wiem na pewno, bardzo przyda mi się parę dni wolnych. Nie wiem czy będę odgruzowywała chałupę, czy po prostu poleżę. Zresztą zawsze plany wypoczynku spełzają na niczym, a ja biorę mopa w dłoń i jadę na nim po całym domu. Jak to mówi moja mama, jak kobieta nie wyjedzie z domu, to raczej nie wypocznie. W każdym kącie, jest zawsze coś do zrobienia...